Drastyczne sceny pokazane, jak wychodzą zza kadru, jak tło głównej akcji - wstrząsające, albo ukazana jak rutynowa czynność scena zagazowywania - zadziałało na mnie to jak scena u Hitchcocka.
Uśpiono w pewnym momencie mój niepokój, patrzyłem na jakąś ciężarówkę, dwie wyjęte ...konserwy?, miły daszek...a tu maska gazowa, wrzucanie przez jowialnego pana w mundurze do pomieszczenia, gdzie weszły dzieci... kapsuł (granulek?) gazu... . Ogólnie mistrzostwo filmowe - reżyseria, gra aktorów, zdjęcia, niezwykła koncepcja wejścia w psychikę esesmanki i pokazywania niejako na marginesie, jakby mimochodem, sytuacji w obozie oraz banalności demonicznego zła. O wiele mocniej przez to i mądrzej pokazał Munk zbrodnię i piękno życia na tle jego karykatury, a bywało, że pokazywano to zbyt prosto, afiszowo albo obłudnie (w sensie artystycznym, jak w Benigniego "Życie jest piękne").