W połowie pierwszego odcinka zdałem sobie sprawę, że znam tę historię. Bo to o tym samym, co serial Candy na Disneyu. Kurde, po co robić dwa seriale o tym samym? Nie chce mi się drugi raz oglądać tej samej historii. A tamten był naprawdę niezły.
Serial opowiada tę samą prawdziwą historię co "Candy", ale moim skromnym zdaniem jest dużo lepszy pod każdym względem.
Byłybyście skłonne do romansu z mężczyzną o takim wyglądzie? Dla mnie absurdem jest dobór tego aktora i śmiać mi się chce, gdy widzę że Elizabeth Olsen, którą oceniłbym na 9/10, szaleje za tym gościem.